środa, 25 czerwca 2014

Paella po "londynsku"

Po tylu latach wciaz nie moge ogarnac ani pojac tego miasta i jego dynamiki. Niewatpliwie na pierwszy rzut oka nie sprawia takiego wrazenia jak chociazby Rzym, Paryz, Florencja czy Barcelona. To fakt. Ale Londyn ma w sobie cos, co trudno opisac, zrozumiec, zdefiniowac. Nie bede wiec nawet probowal. Londyn mozna "posmakowac". I na to trzeba miec czas.. Nawet Peter Acroyd po napisaniu monumentalnej biografii brytyjskiej stolicy  (848 stron !), przyznal ze nie jest pewien czy udalo mu sie ogarnac istote tego miejsca. Londyn... Dla mnie to wspomniany gdzies wczesniej "archipelag dzielnic" (tak O,Pamruk opisal Stambul) , z ktorych kazda ma swoj charakter, swoja historie i swoj koloryt, (doslownie i w przenosni). Moze takze "archipelag smakow". Jak Paella... Coz moze laczyc arystokratyczne Richmond, Hampstead czy Wimbledon Village, ktore jest wciaz urzeczywistnieniem "starej dobrej anglii", z komunalnymi blokowiskami okolic Elephant &Castle ? Albo  zydowskie Golders Green czy Stamford Hill, nie majace na pozor nic wspolnego z arabskimi shishami palonymi w kafejkach Edgware road. Nawet ten arabski swiat w Londynie nie jest jednorodny. Zamozne okolice Marble Arch i Paddington i biedota spotykajaca sie w meczecie na Finsbury Park, czy na targu Tooting Broadway. Kensington i Penge. Rozne swiaty. I wciaz jedno miasto. Niezbyt zamozne hinduskie Southall, na ktorym brakuje tylko sloni na ulicach i okolice Harrow gdzie mieszkaja ci bogatsi, Gujarati. Tez hindusi, klasa srednia, ksiegowi i lekarze. Kolorowe Brixton z afro-amerykanskimi rytmem, i blokowiska Totenham, gdzie w doniczkach rosnie wiecej "marihuany" niz kwiatow. Jest tez polski Londyn. Tez zroznicowany tak, ze poza jezykiem i polskimi sklepikami nic tych miejsc nie laczy. Ealing Broadway gdzie wciaz mozna poczuc ducha II Rzeczpospolitej i to nie tylko na cmentarzach, takich jak Gunnersbury, ktore zasluguja na odrebny tekst. I Leytonstone, ktore w niczym nie przypomina tych pieknych tradycji. Moglbym tak wymieniac jeszcze dlugo..I to nie sa zadne getta... Co ciekawe. Ten swiaty sie przenikaja, granice sa plynne i nie dadza sie prosto opisac za pomoca nazw dzielnic czy taz kodow pocztowych. Ani koloru skory, czy wyznamia wiary.. Soho, Belgravia, Chelsea, Lewisham czy Greenwich i znow moglbym pisac i pisac... Chcialem tylko zaserwowac troche smaku. Londyn jest jak dobra Paella. Nigdy i nigdzie nie smakuje tak samo... Popatrzcie uwaznie na o zdjecie.....
Wrocimy tu jeszcze Nie raz. Obiecuje...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz