Tak sie nazywal. Jeden z "pieknych", ktorych mialem okazje spotkac w swiom zyciu. Pieknych ludzi.Sa tacy. Tu i tam. Zwykli - niezwykli. Uwierzcie mi. Byl Lemkiem. Z Wysowej, w Beskidzie Niskim. Dzis juz nie zyje. Mial wtedy z 90 lat i pamietal I wojne swiatowa. Dobrze pamietal. Spotkalem go ponad 30 lat temu. W 1982 lub 1983 roku. To byla zima. Pojechalismy w trojke, z Karolem i z Jackiem polazic po gorach. Z namiotem. Trzech wariatow. Tacy bylismy. Dwa grube spiwory, zszyte razem, do ktorych wsuwalismy sie w ubraniach. Tylko Karol mial kurtke puchowa. Namiot ciezki, o karimatach nikt z nas nawet nie slyszal. W nocy temperatura spadala do -30 stopni. Przezylismy jakos. Po kilku nocach wpadlismy na to,ze w jamie snieznej bedzie nam cieplej niz w namiocie. I kopalismy te jamy. I cieplej bylo. Rzeczywiscie. Bylismy wolni. Zadnych szlakow, sciezek. Przedzieralismy sie przez las pod Lackowa, brnelismy w sniegu do Skwirtnego. Wlasnie. Skwirtne. Gdy uslyszalem nazwe tej wioski, brzmiala ona dla mnie jak Kilimandzaro. Lub Timbuktu. Egzotyka. A tylko niewiele ponad 200 kilometrow od mojego miasteczka. Pod sklepem stala grupka kobiet. Rozmawialy w jakims nieznanym mi jezyku. Spotegowalo to wrazenie egzotyki. Czulem sie jak odkrywca, ktory poznaje nieznane lady. O Lemkach nie wiedzialem wtedy nic. Ale "cus" mnie do nich ciagnelo. Do innosci mnie ciagnelo, chociaz wtedy nie zdawalem sobie z tego sprawy... Ale mialo byc o Okarmie...
Jest gdzies na tym zdjeciu.. Bez numerka. Gdzies pomiedzy trzynastka a czternastka. Lata trzydzieste. Lemki z Wysowej....
Gadalismy cala noc. Stary czlowiek i trzech mlodych gniewnych. Zgarnal nas z drogi. Do domu. Bez swiatla. Znaczy sie lampa naftowa byla. I cieplo bylo. I wodka byla. I mowil... Wlasciwie to On tylko mowil. Pieknie mowil.. O wojnach. O zyciu. I o narodzie. Swoim narodzie. .Byl dumnym Lemkiem. W dobrym sensie tego slowa. Nie wstydzil sie swej innosci. Byl z niej dumny.I z dziedzictwa swego takze. Wiec gadal a mysmy sluchali, jak zaaczarowani jacys. Po wojnie dostal 15 minut na spakowanie swojego majatku. I rodziny. Wywiezli ich gdzies w koszalinskie czy zielonogorskie. A dom spalili , I wies tez spalili. I zakazali wracac. Na lata. Czul sie takze Polakiem i nie mogl zrozumiec.. Dlaczego ? Zrobili to swoi.. To byla wladza.... Nie mogl zrozumiec.. Po latach wrocil tam jako jeden z pierwszych... Historia jak wiele innych , lemkowskich historii, powiecie? . Byc moze.. Nie pamietam wszystkich szczegolow tamtej nocy, klimat raczej zapamietalem.. I to jedno . Najwazniejsze. Nie rozumiejac wtedy z tego, nic a nic... Gdy mowil o przebaczeniu, to mowil o wyborze Tak po prostu. Niezaleznie od uczuc.. Zrozumial, ze musi przebaczyc. By zyc. By wrocic. By do domu wrocic... I wybral.. Przebaczyl. Dziwne. Prosty,stary Lemko, z Wysowej. Piekny czlowiek....
Po latach dopiero, zrozumialem o czym mowil......
p.s. Po czym poznac tych "pieknych"? Czasami trudno, tak od razu. Ale po spotkaniu z kims takim, cos sie zmienia. Gdzies w srodku czlowieka, i nie jestes juz taki sam jak przedtem.. Chocbys nawet bardzo chcial.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz