sobota, 18 października 2014

Fryzjer...

Peter pochodzi z Liverpool. Ma gdzies na oko ze siedemdziesiat lat. Nie, nie jest fryzjerem. Spotkalem go wczoraj. Zamienilismy kilka slow, i gdy zorientowal sie ze jestem polakiem, opowiedzial mi pewna historie. Cieplo zrobilo mi sie jakos na sercu... W jego rodzinnym miescie byl sobie fryzjer. Meski fryzjer. Nie umial nawet za bardzo strzyc. Ale w soboty, przed jego zakladem ustawialy sie kolejki. Przewaznie dzieciaki w towarzystwie matek, ale przychodzili i starsi. Ryzykujac te kilka pensow, ze ich fryzura bedzie w gorszym stanie niz przed strzyzeniem. Czesto dorosli szli potem kilka ulic dalej "do poprawki", w innym zakladzie. Fryzjer , ktory przyciagal tlumy do swojego zakladu, byl...polakiem. Pilotem RAF, uczestnikiem Bitwy o Anglie. Stracil wiele niemieckich maszyn podczas walk. po wojnie nie mogl wrocic do kraju. osiadl wiec w Liverpool, I zostal fryzjerem. Otworzyl zaklad w jakiejs pakamerze. Tak sobie wymyslil. Pewnie w wojsku strzygl kolegow... Gdy miejscowi dowiedzieli sie, o jego wojennych losach, postanowili zrobic wszystko by zaklad nie splajtowal. Umiejetnosci fryzjerskie (a raczej ich brak ), nie stanowily zadnej przeszkody. Peter opowiadal mi ze jego mama, co miesiac gonila go do tego fryzjera. Jak i inne matki swoje dzieci. Anglicy , zwykli, prosci ludzie, ktorym zaraz po wojnie tez sie nie przelewalo, wyrazali w ten sposob swa wdziecznosc i szacunek dla obcokrajowca, ktory walczyl w obronie ich kraju. Piekna historia. Peter zwracal sie do mnie z szacunkiem, ktorego nauczyl sie w rodzinnym domu. Dlatego, ze jestem Polakiem. Mimo ze z RAF-em, nie mialem nic wspolnego.... 

dobrego weekendu 

1 komentarz:

  1. kocham takie historie....sa takie bardzo ludzkie i sercowe ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń